Warsztaty Etykietowe

DIALOGI

 

- przymknij się!

- bo co?!

- bo pierdolisz. Chcesz być dobrym pisarzem? Zrób coś. Wyjdź z domu. Ukradnij samochód. Wyjedź stąd. Odsłoń twarz i przyjmij wpierdol, jak tylko ktoś Ci zaoferuje, bez słowa sprzeciwu. Poczuj jak smakuje zaschnięta krew na drugi dzień rano o świcie, kiedy to miałbyś ochotę napisać wiersz o tym jak pięknie Słońce wschodzi nad szczytami. Pokochaj. Strać. Zdradź. Stocz się na dno i wróć tam gdzie stałeś by zacząć znów wszystko od nowa. Umieraj każdego wieczora i budź się z martwych co rano. Popatrz w nicość i postaraj się nie pokazać po sobie jak bardzo się boisz przyszłości.

- dlaczego miałbym się jej bać?

- Ty to głupi jesteś. Bo jej nie znasz.

- to mogę czuć na przykład podniecenie…

- jak sobie rączkę w majty włożysz. Komu niby mógłbyś zaufać, by nie bać się tego czego jeszcze nie znasz? Kto Cię przez to przeprowadzi?

- ja sam … ja pierdolę! I to niby ja pierdolę?!

- Ty? Uważasz że znasz siebie na tyle by móc sobie zaufać? Zrób coś z tym swoim życiem najpierw by poznać siebie, a potem mów, że możesz sobie zaufać.

- ale Ty jesteś popierdolony, wiesz?

- to ja akurat wiem. Dowiedziałem się tego sam. Żaden wypłosz taki jak Ty nie musiał mi tego mówić.

- mam tego dosyć! Idę!

- spierdalaj….

- sam spierdalaj!

- miałeś wychodzić…

- Ty… o co Ci chodzi? Co Ty masz do mnie?

- chcesz wiedzieć czy prowokujesz mnie do bójki?

- chcę wiedzieć.

- a bójka?

- co bójka? Chcesz mnie bić?

- nie chce bić Ciebie, ale można by się pobić. Razem. Ty i ja. To znaczy ja bym Ci przypierdolił i Ty mnie…

- ale po co? Co Ty w ogóle kurwa mi tu…

- no co?

- to Ty mnie prowokujesz, jakbyś chciał osiągnąć jakiś cel. Myślisz, że ja nie rozumiem, że głupi jestem, że nie dostrzegam Twojego inteligentnego planu. Powiem Ci… odjeb się! Rozumiesz?! Cienki Bolek jesteś i do tego pijaczyna. Pieprzony alkoholik. Popije sobie i będzie mi tu mądrości swoje… odjeb się!!!

- no. To by było dobre na początek.

- świr!....

 

Przedtem nie mówił za wiele. Siedział w cieniu. Cholera wie skąd ten cień w tym pokoju, ale to był cień, w którym się zaszył. Wyglądał teraz z niego jak jakiś drapieżca na żer. Faktycznie by pijany. I co z tego? To już nie miało znaczenia. Wyglądał na takiego co już dla niego to nie ma znaczenia. Kiedyś to się jeszcze zastanawiał. Myślał nad tym ile można stracić przez wódkę, że to życie jakoś tak jak ten piach przez palce. Bał się nawet. Bał się bardzo. Strach o zmarnowaniu życia paraliżował go więc pił jeszcze więcej by się nie bać, a gdy tylko ledwo wytrzeźwiał, cały proces zaczynał się na nowo.

                Teraz znów siedział i nic nie mówił. On nie wyszedł. Został tu i zajął miejsce naprzeciw. Siedzieli tak o suchym pysku i bez pieniędzy. To było najgorsze. Brak pieniędzy przypominał o poczuciu bezradności. Niemocy. O tym jak bardzo można być nikim. Mógłby coś napisać, ale już mu było wszystko obojętne. Napiłby się czegoś. Trochę może liczył na tego drugiego, że coś ma w zanadrzu i poleje. Nagle. Z Nienacka naleje mu ulgi. Nie miał. I wiedział o tym doskonale, że w tym pokoju nie ma nic do picia. Spuszczone te tępe i zakute łby ich obu. Wyglądali jakby nad czymś myśleli. Jakby ważyły się losy całego świata właśnie teraz i tutaj. On wiedział, że to nie prawda. Cokolwiek by nie wymyślił, będzie od razu nieprawdą, bo nic nie zrobi. Nic się nie stanie, bo nic już nie ma znaczenia. Pamięta. Niemoc.

- i jak? Chcesz to zrobić?

- o czym mówisz?

- nie udawaj.

- znowu się wymądrzasz i sadzisz jakieś te swoje pseudo inteligentne teksty? Znam Cię.

- gówno wiesz o mnie.

- eee tam….

 

Chwila ciszy, gdy nagle, tym razem zapytał ten drugi:

- a Ty?

- co ja? – twarz pobudzona zainteresowaniem zmieniła teraz swoje rysy. Wyglądał na ożywionego. Coś zaczęło się dziać. Zaczęło może działać. Czy to on sprawił, że zaczęło się dziać? Powtórzył – co ja?

- no czy chcesz to zrobić?

Nachylił się ku niemu tak samo jak cała Jego niemoc pochyliła się nad tym pytaniem. Stanowczo zaczęło się coś dziać, ale nie był pewien, czy on to sprowokował, czy źle ocenił rozmówcę.

- czyli co? Co miałbym chcieć zrobić?

- no wiesz… dopiero co Ty mnie pytałeś. Myślałem, że wiemy o czym rozmawiamy.

Dobrze! Bardzo dobrze. Nawet jeśli udawał, szło m całkiem nieźle. W środku pewnie cały drżał, ale toczył ze sobą pewnie teraz zacięty bój by tego nie uzewnętrznić.

- uważasz, że wiesz … rozgryzłeś mnie?

- robisz to czy nie?!!!

Nie spodziewał się właśnie teraz, że się uniesie. Musiał przyznać, że wystraszył się podniesionego głosu. Głos kontynuował:

- mówiłeś, że znasz siebie. Miałeś tę okazję i poznałeś siebie. Wiesz o sobie wszystko. Zatem musisz wiedzieć, czy chcesz to zrobić.

Teraz albo nigdy. Postanowił, że odpowie. Cokolwiek miało to znaczyć. Czymkolwiek była Jego gra, zagra i wygra to rozdanie.

- mógłbym, ale nie muszę. Należałoby to zrobić pewnie, ale Ty chcesz bym to zrobił tu i teraz. Chcesz mieć widowisko. Widzisz…. To jest bardzo intymna sprawa. Mam Ci dać darmowe przedstawienie? Jesteś na nie gotowy? To ja zadałem pierwszy pytanie. Pamiętasz?

- pamiętam.

- no więc czy chcesz… czekaj. Nie… czy myślisz nad tym by to zrobić?

- a Ty to opiszesz co?

Grali w otwarte karty.

- możesz Ty opisać. Będziesz miał swój debiut. Wystarczy, że ja to zrobię za Ciebie. Będziesz się przyglądał, wysnujesz wnioski, trochę pofilozofujesz na mój temat i coś napiszesz. GRAFOMANIA!!!! Kurwa!!!! Rozumiesz?!!!!

- przecież można zrobić coś innego, po co zaraz zabijać się?

- co innego?

- nie wiem. Wyjdźmy stąd. Zróbmy coś…

- ha ha ha ha… Ty hipokryto! Ty idioto!!! Jakie my? Po Ci ja do tego? Sam coś zrób! Słuchaj – zmienił ton głosu. Uspokoił go nieco – masz ponad 30 lat już. Nie zrobiłeś nic. Większość życia przesiedziałeś w trybach maszyny. Takiego inkubatora, jaki zapewniają każdemu. Miałeś jedną rurkę z tlenem, drugą z doprowadzanym pokarmem. Nawet nie wiedziałeś, że na zewnątrz… nawet nie wiedziałeś, że w ogóle jest jakieś na zewnątrz. Spróbuj… idź tam. To takie lubieżne prawda? Myśleć o tym. Przecież to takie inne. Takie obce. Takie nie Twoje. A jednak niemal Ci staje jak myślisz o wyjściu na zewnątrz. Czujesz diabła na ramieniu i anioła na drugim. Dźwięk ich szeptów doprowadza do szału. Dotyka tam, gdzie jeszcze nawet sam się nie dotykałeś. A co jeśli nic złego się nie stanie? Jeśli możesz wrócić stamtąd bezkarnie niosąc ze sobą to co tam znalazłeś do tego tutaj świata. Nie zachowuj się jak prawiczek! Chwyć ją za tyłek, wsuń dłoń pod spódnicę. Odciągnij delikatnie gumkę od majtek i włóż palec do środka… następnie spójrz jej w twarz. Zobaczysz rozkosz i to Ty ją sprawiłeś. Nie bój się. Mówiłem Ci, żeby być dobrym pisarzem musisz coś zrobić ze sobą. Ze swoim życiem. Umierać co wieczór i rodzić się na nowo, wstawać z martwych co rano. Ból jaki towarzyszyć Ci będzie zostanie Twoją muzą. Natchnieniem. Teraz wstań i idź.

 

Gdy skończył mówić czuł się trzeźwy. Bardziej niż gdy zaczynał. Alkohol wyparował z niego. Miał kaca. Patrzył w pusty fotel naprzeciw siebie i zastanawiał się, dokąd on poszedł.

 

Muszę wyjść

- Muszę wyjść!... - Cisza. Zaskoczenie. Bezbronność. Łatwość. - Nie patrz tak na mnie do jasnej cholery bo i tak nie zrozumiesz! A chciałabyś prawda? Chodzi Ci po tej malutkiej główce już kilka pomysłów i gotowa intryga, co?

- nie mów tak do mnie.

- że co?!!

- proszę…

- Czy Ciebie poszkliło dziewczyno!!?? Mówię, że wychodzę!! …

- wiem…

- co wiesz?!

- że wychodzisz… powiedziałeś…

- ja pierdolę! Nie wytrzymam z Tobą! Rozumiesz? Do kurwy nędzy, ani chwili dłużej!!!

- nie mów tak. Ja nie chciałam…

- kurwa!!! Ty co? Powtórz! Powiedz to jeszcze raz, bo nie wytrzymam.

-…

- co??!!

-…

- Mów do kurwy nędzy!!!!! Co powiedziałaś??!! Przypomnę Ci początek: „ja nie chciałam…”, więc?...

- …

- no pewnie. Płaczesz. I teraz, że niby co? Mam coś zrobić?… Tak?

- Ty już nic więcej nie rób… zrobiłeś wszystko…

- masz tupet… wychodzę…

- ale nie tak…

- a jak??!!!

- chociaż przestań krzyczeć proszę. Porozmawiajmy…

- ooo… porozmawiajmy… aha. No… to wszystko się ułoży tak?… „porozmawiajmy”. Obawiam się panienko, że na rozmowy już za późno. .. zresztą… muszę wyjść. To chyba jakoś zrozumiesz…

- weź taksówkę. Będziesz szybciej…

- nawet nie… Kurwa!!!

- znowu krzyczysz…

- bo to boli!!!! Mózg mi rozsadza od środka! Łeb bym sobie odciął by nie bolało, rozumiesz?!!!!

- …

- zresztą do kogo ja mówię?

- …

- ja pierdolę… - taboret. Nigdy na nim wcześniej nie siadałem. Cholera wie czemu. Męczy mnie myślenie o tym, czy to co się dzieje, co robię, co mówię, co słyszę, co mnie spotyka to jakiś znak i ma znaczenie. Siadam. Posiedzę sobie chwilę. Doszło do mnie, że nawet ja nie wiem, co się właśnie dzieje, ale czuję co powinienem zrobić.

- ja pierdolę… - wdech

-… - wydech

- … - patrzy

- … - wdech

- … - patrzy

-… wydech…

Rytm.

Wszystko się wali i pierdoli, a życie zachowuje swój rytm. Znaczy to… że będzie dobrze?

- nigdy nie zapytałeś o jedno?

- co?

- no wiesz…

- może…, że co? Że „dlaczego”?

Oczy. Ja pierdolę. Takie inne dzisiaj i obce. Przecież ja znam… znałem… to wciąż ten sam człowiek, ale jakiś inny.

- chciałaś bym pytał dlaczego?

- nie chciałam byś pytał „dlaczego”, ale myślałam, czemu nie zapytałeś?

- i to Ci tak nie daje spokoju?

- no nie… nie, że nie daje spokoju… chciałam tylko… sama nie wiem.

- a jest jakiś powód, który powinien mnie zainteresować?

- a zastanawiałeś się kiedyś nad nami? Nad sobą?

- Nie!!! Do cholery, nie!!!! Nie dam się w to wciągnąć… chcesz powiedzieć, że to moja wina?

- Ty to powiedziałeś…

- przestań!!!!...

- nie krzycz!

- jesteś żałosna... po prostu jesteś żałosna.

- biorąc pod uwagę zaistniałe okoliczności, to chyba raczej bardziej Ty jesteś żałosny, prawda?

- wiesz co? … wysiadam. Po prostu wysiadam. Dalej jedziesz sama.

- nie bój się … nie będę sama…

- po pierwsze: nie boję się – kłamałem,…  ale nie tego. Nie balem się tego. – po drugie: mam to gdzieś.

- tak?

- tak suko!

- no pięknie… pokaż co potrafisz! Może jeszcze kurwo?! Taki właśnie jesteś! Nie masz jaj! Mówisz do kobiety!!!....

- że co? … do kogo?

- no tak… ty nawet nie wiesz, co to kobieta i czym jest męskość. Brakuje Ci tego i brakowało!!!…

- to dlaczego ze mną byłaś??!!!

- sama nie wiem!!!

- właśnie…

- tak! Żebyś wiedział. Właśnie!!

- tyle w Tobie kobiety, co szminki na ryju…

- jeszcze słowo, a gwarantuję Ci, że mam kilku kolegów, którzy Cię dojadą gnoju w ciemnej uliczce…

- no pięknie…

- co? Wystraszyłeś się? Cipa!

- po tym wszystkim… co razem… Ty mi grozisz!?

- miałeś wychodzić… - Oczy. Makabryczna maska. Taki inny człowiek.

Pewnie, że wyszedłem. Jakiś czas później.

Z zaskoczenia zawsze najlepiej.

Sadyzm.

Masochizm.

Ja pierdolę.



Dodaj komentarz






Dodaj

© 2013-2024 PRV.pl
Strona została stworzona kreatorem stron w serwisie PRV.pl